fbpx

Zawstydzanie, poczucie winy, strach powodują naszą bierność. Kiedy doświadczamy takich uczuć, nie mamy odwagi podążać za swoimi wartościami. Odwaga potrzebuje zaufania, otwartości, akceptacji i prawa do błędu. Dziś porozmawiamy o tym, jak to jest w szkole i dlaczego niektórym wydaje się, że lepiej zarządzać przez strach.

Taka historia. Przyjeżdżam do szkoły na szkolenie. Idę korytarzem i widzę dorosłego mężczyznę – domyślam się, że to dyrektor, który krzyczy na dorosłą kobietę – domyślam się, że to nauczycielka. Chodzi o bałagan pozostawiony w sali lekcyjnej. Kobieta usiłuje coś powiedzieć, wytłumaczyć, ale dyrektor jest poza zasięgiem. Jakby przestał panować nad sobą. Oglądają to uczniowie, inni nauczyciele, przypadkowi goście, tacy jak ja. Nikt nie interweniuje, bo… wobec takiego ogromu przemocy trudno podjąć jakąś interwencję? A może po prostu się boją?

Albo taka historia. Duży zespół szkół. Aż 5 wicedyrektorów. Naczelna dyrektorka zwołuje zebranie zespołu kierowniczego, pomijając jedną osobę. Okazuje się,
że zrobiła to celowo. Ma do jej pracy zastrzeżenia i najpierw rozmawia o tym z innymi osobami. Potem zaprasza ponownie cały zespół kierowniczy, zastrzegając, że pierwsze spotkanie ma być ściśle tajne i ta piąta wicedyrektorka nie może się o nim dowiedzieć. Podczas drugiego spotkania odbywa się coś w rodzaju samosądu nad tą piątą osobą. Nikt nie protestuje, nikt nie powie: to sprawa między wami, nie będę w tym uczestniczyć. Czy to strach nimi powoduje? Czy może krótkowzroczność, bo nie zauważyli, że skoro dziś dotyka to ich koleżankę, to jutro sami mogą znaleźć się w analogicznej sytuacji.

Albo taka historia opisana przez Natalię de Barbaro w jej książce „Czuła przewodniczka”. Nauczyciel matematyki odwołał zapowiedziany sprawdzian. Natalia
z radości (matematyka nie była jej najmocniejszą stroną) zawołała z radością „Jabadabaduuu!!!” i przestała istnieć dla nauczyciela. Nie wyczytywał jej nazwiska podczas sprawdzania obecności, nie odpowiadał na jej pytania. Po prostu stała się przezroczysta. Pojawiła się znowu, kiedy przeprosiła (za swą zbyt spontaniczną i radosną reakcję) pokajała się i obiecała, że więcej nie będzie.

Czy znacie takie historie? Czy znacie inne, naprawdę porażające i niewyobrażalne sytuacje, których doświadczają dzieci w szkole, a rodzice boją
się interweniować, bo… dziecko jest zakładnikiem nauczyciela i może być jeszcze gorzej?

Dlaczego? Być może przyczyną jest strach. Obawa o konsekwencje wobec mnie lub innych osób, jeśli coś powiem, zareaguję. Często tak bywa.

Jakie to przynosi skutki?  

Same negatywne. Przede wszystkim, w wymiarze bieżącym modeluje zachowania innych osób. Dzieje się to na poziomie nieświadomym, a często świadomym. Przechodzi z dyrektora na nauczycieli, którzy zaczynają tak traktować swoich uczniów. A potem na uczniów, którzy zaczynają tak traktować swoich kolegów.
A potem… szkoła zamawia szkolenie: „Jak radzić sobie z agresją?”

W wymiarze długofalowym – niszczy poczucie własnej wartości, wiarę w siebie osób, które funkcjonują w takim środowisku. Oczywiście najmocniej reagują
na to dzieci – uczniowie, którzy w realnej sytuacji są naprawdę bezbronni, wobec zachowań dorosłych. Ale dorosłe osoby też powoli wchodzą w rolę ofiary
i… godzą się na takie traktowanie, a właściwie należałoby powiedzieć – nie potrafią się przeciwstawić.

Co można, a nawet trzeba robić?

Protestować, zauważać, nie godzić się na takie traktowanie siebie i innych. Ale to nie jest takie proste. Jak czytam w ostatnim numerze czasopisma Forbes Women (1/2022) dzisiaj przemoc odbywa się w białych rękawiczkach. Raczej już nie ma jawnej przemocy – przekleństw, wyzwisk i krzyków. Dużo częściej dochodzi
do nękania, umniejszania, upokarzania, a to już trudno udowodnić, a nawet trudno czasami zareagować, bo ta druga strona odpowie: „No widzicie, mówiłam,
że ona jest przewrażliwiona! Nie zawiadomiłam cię o spotkaniu zespołu – przecież ty i tak nie wyrabiasz się ze swoimi obowiązkami!”

To, co jest często najgorsze, to że my tak po cichu akceptujemy takie zachowania.

Mówimy: nie ty jedna tego doświadczasz, dasz radę! Jak ja chodziłam do szkoły też tak było, a nawet gorzej, kazali mi klęczeć w kącie przez całą lekcję
z podniesionymi do góry rękami, itd. Nie wiemy, a może nie chcemy wiedzieć, że plotkowanie czyli mówienie o kimś bez jego obecności, przekazywanie niesprawdzonych informacji też jest formą przemocy.

Reagowanie, na takie sytuacje wymaga odwagi.

Odwaga rodzi się z trzech rzeczy.

  1. Podążania za wartościami. Jeśli stale pamiętasz, co naprawdę jest w życiu i dla ciebie ważne, to pozostaniesz temu wierna, wierny. Czasami osobom patrzącym z zewnątrz może się wydawać, że uległaś, uległeś. Ale to tylko pozory. Ty wiesz, że prawda jest w Tobie. Że nawet jeśli zostałaś upokorzona,
    to tak naprawdę to upokorzenie wpłynie na życie drugiej strony, nie Twoje. Bo ty będziesz działać w zgodzie z wartościami i nie staniesz się taka, jak druga strona. Akceptujesz, że ludzie są jacy są i to jest druga rzecz, która decyduje o odwadze.
  2. Akceptacja. Jedyną osobą, na którą masz wpływ jesteś ty sama, ty sam. Ludzie są, jacy są. Znajdują się na różnych etapach rozwoju i różne potrzeby nimi kierują. Ci którzy upokarzają, mobingują, kierują się żalem, strachem, pożądaniem, złością, dumą. Chcą być wysoko, szybko, jak najszybciej chcą zdobyć władzę, stanowiska, ale nie chcą inwestować w siebie, w swój autentyczny rozwój. Deklaracje, że robią to dla dobra ogółu, to czcze frazesy.
    Robią to dla siebie, idąc drogą na skróty. Wykorzystując innych, nie zauważając, że są też przez nich wykorzystywani.  Tworzą wokół siebie atmosferę strachu. Doprowadzają do tego, że inni zaczynają działać wbrew swoim wartościom, a potem bazują na ich poczuciu winy. Tworzą toksyczne środowisko,
    w którym ludzie zapominają o swoich wartościach. Nie angażują się, nie protestują.

Akceptacja tego, że inni są jacy są zaczyna się od akceptacji siebie! Jak pisze Brene Brown autorka wielu książek o odwadze: „czynnikiem różniącym osoby, które czują się kochane i akceptowane, od niemających takiego duchowego komfortu, jest przekonanie, że jesteśmy warci miłości i akceptacji”. I jeśli sami to sobie dajemy, to możemy dać to innym.

Pamiętajmy równocześnie, że akceptacja tego, że ludzie są jacy są i nie mam takiej mocy, żeby ich zmienić, nie oznacza, że mam się godzić na zachowania, które uderzają we mnie, w innych, które są niezgodne z moimi wartościami. Wręcz odwrotnie – właśnie to sprawia, że protestuję, że nie zgadzam się, że głośno mówię
o ty, co mi się nie podoba. Bo tylko to może doprowadzić do tego, że oni się obudzą. Bo człowiek może się zmienić, ale tylko wtedy, kiedy sam będzie tego chciał. Więc jeśli akceptujemy, że ludzie są jacy są i nie tracimy czasu i energii na zmienianie ich, możemy swój czas i energię poświęcić na własne działania zgodne
z wartościami i wyrażanie protestu wtedy, gdy inni działają niezgodnie z zasadami. Aby czynić to skutecznie, potrzebujemy wsparcia.

  1. Wsparcie. To trzeci czynnik budujący naszą odwagę. Potrzebujemy grupy wsparcia. Ludzie, którzy myślą tak, jak my, którym nie podoba się takie traktowanie, zachowanie, którzy nie chcą tego doświadczać, ani patrzeć, jak inni tego doświadczają. Bo jak wiadomo często wcale nie bycie ofiarą takich zachowań,
    ale obserwowanie, gdy ktoś jest ofiarą jest znacznie trudniejsze.

Co więc może robić prawdziwy lider?

Przede wszystkim przyjrzyj się sobie. Zastanów się, że nie pozwoliłaś/pozwoliłeś sobie na niewłaściwe zachowania wobec innych. Może zapytaj innych?
Bo czasami jest tak, że nam się wydaje, że jesteśmy OK, ale inni postrzegają to inaczej. Sami możemy nie zauważyć, jak wpływa na innych ton głosu, którego używam, sposób mówienia, moja postawa. Wiem, że to nie jest proste, ale po raz kolejny przypomnę: ZMIENIANIE ŚWIATA ZACZYNAJ OD SIEBIE!

Buduj środowisko, w którym podstawą jest zaufanie. Pilnuj zasady: chwalę publicznie, o trudnych sprawach rozmawiam w cztery oczy. Nie rozmawiaj o innych podczas ich nieobecności i nie pozwalaj na to innym.

Rozmawiaj, obserwuj, przyjmuj informacje bez oceniania i reaguj, gdy tylko zauważysz, usłyszysz coś niepokojącego. Pamiętaj – brak reakcji jest reakcją.
Jeśli nie reagujesz, to znaczy, że się godzisz na takie zachowanie.

No i przede wszystkim uwierz, w dar niedoskonałości[1]! Bo właśnie dając sobie prawo do tego, że jesteś niedoskonała lub niedoskonały, zyskujesz samoakceptację i drogę do prawdziwej odwagi wynikającej z mocy, a nie z siły.

[1] Tytuł książki Brener Brown, wydanej przez Wydawnictwo Media Rodzina, którą niezwykle polecam

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.