fbpx

Nostalgiczne, jesienne listopadowe dni sprawiają, że nasza energia jest zdecydowanie mniejsza. Sami czujemy to u siebie i widzimy w osobach z naszego otoczenia. W domu potrzebujemy więcej poleniuchować, „ponicnierobić”, chcemy po prostu być. W pracy, czy w szkole też, jakby coraz trudniej wykrzesać zapał do ciekawych lekcji, super akcji itd.

Jako liderzy zastanawiamy się często, jak zmotywować zespół do działania. Jak przełamać pasywność i rutynę. A może lepiej zamiast motywować, inspirować?

W czym tkwi różnica?

Dla mnie motywowanie jest związane z warunkowaniem i zachęcaniem do zrobienia czegoś konkretnego. Ja, jako osoba motywująca, zrobię coś, aby ktoś inny (osoba motywowana) zrobiła coś, co ja uważam za słuszne. Najczęściej wtedy mamy na myśli jakieś bardzo konkretne działania np. zmotywuję uczniów do uczenia się albo zmotywuję siebie do tego, aby biegać trzy razy w tygodniu, albo zmotywuję moje osobiste dziecko, aby zrobiło porządek w swoim pokoju, albo zmotywuję nauczycieli, aby prowadzili więcej lekcji metodami aktywizującymi uczniów.

Motywowanie bardziej kojarzy mi się z motywacją zewnętrzną. Z dążeniem do zrealizowania zadania – z góry określonego zadania. Takiego, które niekoniecznie wynika z wewnętrznych przekonań osoby, która ma je wykonać. Wynika z założeń, które ma osoba motywująca, nawet jeśli tą osobą jestem ja sama. Może być rezultatem pewnej presji – wszyscy biegają, to ja też powinnam.

Zagrożenie, wynikające z tak rozumianej motywacji, wiąże się z tym, że osoba, która ma coś wykonać, wewnętrznie nie wierzy w potrzebę zrobienia tego. Nie powie, że chce to zrobić, tylko, że musi! Taka motywacja prędzej czy później zniknie. Jeśli nie widzimy sensu tego, co robimy, przestaniemy to robić.

Inspirowanie to odnajdywanie celu i sensu tego, co mam zrobić. To coś, co sprawia, że widzimy głębszy sens tego, co mamy robić. Widzimy nasze codzienne, często żmudne, trudne, wymagające przełamywania własnych słabości i nawyków działania jako zadania przybliżające do osiągniecia czegoś, o co warto zabiegać.

Tak więc, np:

Zamiast: zmotywuję uczniów do uczenia się – pokażę każdemu z moich uczniów, że może osiągnąć więcej. Poproszę ich, aby znaleźli sowich idoli, osoby, które robią coś, co im imponuje. Poproszę, aby dowiedzieli się, jaka była ich ścieżka rozwoju, jak do tego doszli.

Zamiast: zmotywuję siebie do tego, aby biegać trzy razy w tygodniu, zastanowię się, po co miałabym biegać? Może okaże się, że wcale nie chodzi o bieganie tylko o to, żeby na co dzień mieć dobrą energię do działania i bardziej pozytywne podejście do życia. Jeśli zacznę się nad tym zastanawiać, jak mogę to osiągnąć, jaką formę wysiłku fizycznego naprawdę lubię, co jeszcze sprawia, że czuję się naprawdę dobrze, to… może okazać się, że to, co lubię najbardziej to wędrówki po górach. I to będzie moja inspiracja. Zamiast katować się bieganiem, opracuję plan comiesięcznych wypadów w góry

Zamiast: zmotywuję moje osobiste dziecko, aby zrobiło porządek w swoim pokoju, obejrzę z nim wystąpienie Admirała pt. „Zmienianie świata zacznij od pościelenia łóżka” albo porozmawiam o książce „7 nawyków skutecznego nastolatka”, albo… i tu znajdź inną inspirację. Sama/sam najlepiej wiesz, co jest ważne dla twojego dziecka. Chociaż… w przypadku nastolatków, to jednak może okazać się niewystarczające,  jak przedstawia to prof. Kaczmarzyk, zmiany w mózgu nastolatka sprawiają, że nie zawsze możemy od niego oczekiwać racjonalnych zachowań. Jednak nie rezygnujcie, bo może to ziarno teraz zasiane jednak kiedyś wzejdzie.

Zamiast: zmotywuję nauczycieli, aby prowadzili więcej lekcji metodami aktywizującymi uczniów, będę inspirować nauczycieli do poszukiwania bardziej efektywnych metod, sposobów pracy z uczniami. Zachęcę ich do udziału w wartościowych wydarzeniach edukacyjnych, jak np. nasz „Świąteczny Jarmark Edukacji”. Zaproszę szkoleniowców, którzy pokażą i przekonają, że naprawdę warto odejść od testomanii, stawiania stopni, prowadzenia lekcji metodami podającymi. Zachęcę ich do przypomnienia sobie, co sprawili, że zostali nauczycielami, co było ich fascynacją związana z przedmiotem, którego uczą. Jednym słowem będę dążyć w nich do tego, aby rozpalili w sobie ogień, który popchnie ich do zmiany w swoim warsztacie pracy, w podejściu do uczniów, do innego zdefiniowania swojej roli jako nauczyciela.

Zmiana nawyków to bardzo trudna sprawa. Szczególnie jeśli nie widzisz sensu takiej zmiany, jeśli to, co robisz jest już tak utrwaloną rutyną, że nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, że powtarzasz pewne zachowania automatycznie. W szkole jest wiele takich działań nauczyciela, które już powinny odejść w zapomnienie, ale ciągle są żywe. Jak np. odpytywanie pod tablicą albo nawet jeśli nie pod tablicą, to po prostu odpytywanie pojedynczych uczniów na forum całej klasy. Jeśli popatrzymy na to racjonalnie, to jest to gigantyczna strata czasu – z 45 minut lekcji ok. 10 (czyli prawie 20% lekcji) przeznaczę na jednego ucznia, kiedy reszta będzie – można by powiedzieć – mentalnie nieobecna. Osoba odpytywana na forum działa w silnym stresie
i zazwyczaj ma blokady pamięciowe, więc tak naprawdę nie możemy sprawdzić, co naprawdę wie, a czego nie wie. Jeśli celem takiego odpytywania ma być przypomnienie wszystkim, czego się uczyli podczas ostatnich lekcji, to zdecydowanie lepiej zadać pytanie, poprosić o odpowiedź w parach, potem w czwórkach (zastosować metodę śnieżniej kuli). Wtedy w końcowym efekcie jest wielce prawdopodobne, że nawet jeśli ktoś nie pamiętał, co było na uprzedniej lekcji, to uczniowie wzajemnie sobie przypomną. A więc w kontekście efektywności pracy nauczyciela to postęp o 1000%! Mimo, że to jest takie jasne, to ciągle… rzadko stosowe przez nauczycieli.

Inspirowanie prowadzi do tego, że ludzie podejmują swoje decyzje. Robią coś, bo czują tego sens. Dopiero wtedy jesteśmy gotowi na wysiłek, na pokonywanie własnych barier, na wytrwałość, niepoddawanie się w chwilach zniechęcenia. Na kontynuowanie działania, nawet jeśli wydaje nam się, że już nie mamy siły. Wspaniałe jest w tym to, że jeśli działamy zgodnie z przyjętym planem, to daje nam to ogromne poczucie satysfakcji. Przekonujemy się, że możemy wpływać na siebie, na swoje życie. I to daje nam wielkiego „kopa” energetycznego, więc buduje naszą wewnętrzną motywację. Każdy krok w zmianie nawyków zakończony sukcesem, jest jak kolejny szczyt, który zdobywamy! I to motywuje nas do kolejnych kroków.

Wypalenie zawodowe dotyka wielu nauczycieli. Wynika z frustracji związanej z codzienną mobilizacją na lekcji, wysokimi wymaganiami wobec nich, codziennym doświadczaniem trudnych sytuacji, z którymi muszą się mierzyć, z koniecznością wykonywania wielu niepotrzebnych, pozorowanych działań. Żeby przeciwdziałać wypaleniu trzeba… podsycać ogień, dawać więcej powietrza i dorzucać drew! To rola lidera!

Samemu trudno wytrwać, nawet jeśli jesteśmy mocno zainspirowani. Dlatego taki wysyp różnego rodzaju grup, społeczności internetowych, które wspierają się wzajemnie w osiąganiu życiowych celów. Moim marzeniem jest, aby zespoły nauczycieli pracujących w jednej szkole stały się takimi społecznościami wspierającymi się, wspólnie uczącymi się. W polskiej szkole zbyt mało rozmawiamy o tym, jak uczymy, jakie przynosi to efekty, co można zrobić inaczej, aby było skuteczniej, ciekawiej, nowocześniej. Nauczyciele często doświadczają poczucia izolacji, pracy w samotności. Myślę, że to mógłby być jeden z pierwszych kroków do zmiany, jaki mogliby inicjować liderzy. Prawdziwe rozmowy o tym, jak idzie nam uczenie, z czym mamy kłopot, a co się sprawdza.

Żeby też dać Wam konkretną wskazówkę, jak mogą przebiegać takie rozmowy w zespole, żeby były rzeczywiście konstruktywne, polecę technikę 5Q czyli pięciu pytań.

Opiera się ona na założeniach inspirującego poradnika Dr. Johna Scherera, pt. „Pięć pytań, które zmieniają wszystko” („Five Questions That Change Everything”). Te 5 pytań daje możliwość spojrzenia z zupełnie nowej perspektywy na kwestię, którą się zajmujemy, na coś, co chcemy zmieniać. Oto te pytania:

  1. Czego możemy robić mniej, aby osiągnąć cel?
  2. Czego możemy robić więcej, aby osiągnąć cel?
  3. Co możemy robić inaczej, aby osiągnąć cel?
  4. Co możemy przestać robić, aby osiągnąć cel?
  5. Co możemy zacząć robić, aby osiągnąć cel?

Wielokrotnie miałam okazję przekonać się nad niesamowitymi efektami zastosowania tej techniki. Myślę, że wynika to też z faktu, że najczęściej na poziomie nieświadomym osiąganie celu wiąże się nam ze zwiększonym wysiłkiem, ż tym, że czegoś trzeba będzie więcej robić. A tu padają pytania: co możesz przestać robić? Czego możesz robić mnie? I nagle… uświadamiamy sobie, że osiągnięcie cele może oznaczać mniej pracy, mniej wysiłku i jedyne, co potrzebuję, to zmienić swoje nawyki, np. związane z prowadzeniem lekcji w sposób podający, kiedy to ja się męczę i mówię, mówię, mówię, a uczniowie siedzą i….

Tak więc inspirujmy i wspierajmy. Rolą lidera jest ustalić cel, do którego zmierzamy, a potem podsycanie ognia, aby każdy znalazł swoją drogę do jego osiągnięcia.

Pamiętaj też, że nie chodzi o to, żeby wiedzieć, co warto zrobić, tylko o to, aby to zrobić! Więc po prostu róbcie to i piszcie do mnie, co zrobiliście i jakie to przynosi efekty.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.